Nie mogłam się powstrzymać od napisania tego postu po lekturze komentarzy do wpisu Green Canoe z 10 czerwca dotyczącego pomocy powodzianom.
Podzielę sie z Wami kilkoma refleksjami na ten temat. Można się z nimi z godzić lub nie - ale zawsze warto przemyśleć.
Głosów w kontekście sytuacji powodziowej będzie zapewnie tyle ile dusz w narodzie. I takie prawo daje nam demokracja, macie rację w stu, a nawet w dwustu procentach. Moje osobiste doświadczenia dotyczące sytuacji kryzysowych (mam tu na myśli różne trudne sytuacje w życiu, kiedy to człowiek staje w obliczu różnych tragedii i jest zmuszony rozpocząć życie niejako "od nowa") pozwalają stwierdzić, że pomoc trzeba umieć odpowiednio zaoferować, jak i odpowiednio przyjąć. Rzecz ma się tak samo, jak z komplementami - komplement by sprawił przyjemność musi być szczery. Przyjmując go w sposób naturalny i nie negując jego treści sprawiamy komplementującemu przyjemność. I dokładnie tak samo jest z wszelkimi rodzajami pomocy. Polacy- naród honorny i dumny - nie potrafią w większości przypadków przyjmować pomocy, a tym bardziej o nią prosić. Otoczenie - nie nauczone empatii (bo zważmy na to, że od czasów ostatniej wojny i ciężkich lat stalinowskiego terroru minęło już tyle czasu, że dobrobytem się troszkę zachłysnęliśmy) - po prostu nie wie, jak pomoc taktownie zaproponować lub w jakiej formie pomóc. W pierwszych chwilach po tragedii większość na wyrywki deklaruje pomoc - i niestety z upływem czasu te deklaracje pozostają w sferze werbalnej. Z psychologicznego punktu widzenia jest to tłumaczone następująco: w pierwszym szoku czujemy się albo winni zaistniałej sytuacji, bądź na fali uczuć wyższych w pierwszych odruchach sumienia deklarujemy pomoc nie uszczególawiając jej, po to by natychmiast uzdrowić sytuację. Najczęściej narzucamy własną formę pomocy nie zastanawiając się zbytnio nad tym, czy ta forma będzie skuteczna i najbardziej właściwa. Sytuacja się przedłuża, problemy rosną, różne kwestie nie znajdują rozwiązania, narastają trudności logistyczne, prawne, zdrowotne. itd,, i co się dzieje? Otoczenie jest po pierwsze zmęczone sytuacją, nie wie jak bądź nie potrafi już dłużej pomagać z różnych powodów i WYCOFUJE się ze złożonych wcześniej obietnic. Reakcje bywają różne: jedni obojętnieją, inni są oburzeni, jeszcze inni bezradni, roszczeniowi. Podobno takie reakcje są NATURALNE. Musimy - podoba nam się czy nie,przyjąć to za pewnik. Poświęćmy codziennie kilka chwil na małą terapię, poszukajmy odpowiednich tekstów na ten temat w internecie, oddajmy się rozmyślaniom i NAUCZMY SIĘ POMOC DAWAĆ I PRZYJMOWAĆ.
Jeżeli ofiarujesz komuś pomoc :
1. zrób to w sposób godny,
2. nie oczekuj wdzięczności,
3. nie narzucaj się nadmiernie z oferowaną formą pomocy, bo być może jest ona niecelowa
Jeżeli pomoc przyjmujesz:
1. NIE WSTYDŹ SIĘ I PRZYJMIJ OFEROWANĄ POMOC - nie Ty jeden znalazłeś się w obliczu trudnej sytuacji, różnie w życiu bywa "raz na wozie, raz pod wozem"!
2. Wyraź wdzięczność bez nadmiernego krygowania się i uniżoności,
3. Pamiętaj, że podziękowanie musi wypaść naturalnie,
4. Jeżeli zaoferowana forma pomocy nie satysfakcjonuje cię - zakomunikuj to darującemu w delikatny, acz stanowczy sposób. Możesz zrezygnować z tej formy pomocy lub za pozwoleniem darującego przekaż pomoc innym.
Ja osobiście jestem zwolenniczką pomocy dedykowanej, adresowanej, ukierunkowanej - czy jak tam chcecie to sobie nazwać. Co przez to rozumiem? Podpowiem kilka prostych i sprawdzonych rozwiązań. Szeroko pojęta pomoc nie musi być zaoferowana w formie pieniężnej. Wielu z nas ma opory co do stosowania tej formy pomocy ponieważ doświadczenie nas uczy, że nie zawsze nasze pieniążki zostają właściwie spożytkowane bądź mamy podejrzenia, że nie trafiły do właściwych osób. Zdarza się wiele takich sytuacji, w których przekazywanie pieniędzy jest kompletnie niecelowe. Tak samo sprawa ma się z pomocą rzeczową ( krew mnie zalewa kiedy dowiaduję się z tv, że powołane do udzielania pomocy służby na przykład zawożą ryż i makaron na tereny klęski suszy!). Dlatego ważne jest, by zanim w pierwszym porywie niesienia pomocy dokonamy jakiś ruchów - dowiedzieć się, co tak naprawdę jest poszkodowanym potrzebne. Jeżeli wyobraźnia i logika nie podpowiadają nam co to konkretnie może być, zwróćmy się do innych osób z prośbą o konsultację. W każdej miejscowości na terenach pwodziowych funkcjonuje jakiś sztab kryzysowy, jest wójt, sołtys, straż pożarna, policja, koło gospodyń wiejskich ,,, itp. Nie żyjemy na Alasce, odległości nas nie przerażają bo powszechnie posiadamy środki transportu, komunikacja za pomocą telefonów komórkowych jest możliwa. Z drugiej strony pamiętajmy, że najczęściej powodzianie mają odcięty dopływ gazu i prądu i wobec tego np. nie ugotują sobie ciepłego posiłku (ugotuj wielki gar bigosu lub grochówki i zawieź). Newralgicznym problemem jest brak wody pitnej i środków dezynfekujących,środków higieny osobistej, lekarstw, karmy i paszy dla ocalałych zwierząt.
Zastanówmy się w JAKI sposób możemy pomóc poszkodowanym. Przecież oprócz pieniędzy możemy zaproponować im np. swoje umiejętności, kwalifikacje, wiedzę. Podam tylko kilka propozycji:1. Jeżeli jesteś prawnikiem, specjalistą od ubezpieczeń - możesz wspomóc potrzebujących ukierunkowana poradą,napisać pozew, wniosek o odszkodowanie,
2. Być może Ty lub ktoś z twoich bliskich potrafi murować, kafelkować, malować, tapetować i ogólnie jest w tej dziedzinie uzdolniony - pojedź i zaproponuj nieodpłatne wykonanie takich prac. Jeżeli nie chcesz pomagać osobom prywatnym, to rozejrzyj się po okolicy - w każdej miejscowości jest przecież szkoła, dom kultury, ośrodek zdrowia, przedszkole, kościół i te wszystkie obiekty również uległy zniszczeniu!
3. Przyjmij na wakacje dzieci z poszkodowanych rodzin, orzechowaj zwierzęta,
4. Możesz pomóc np. w uprzątaniu skutków powodzi - do sprzątania każdy się nadaje,
5. Jeżeli posiadasz wiedzę z zakresu ubiegania się o środki unijne i potrafisz napisać wniosek o dotację - zrób to nieodpłatnie dla konkretnej gminy.
To tylko kilka propozycji.. mogłabym tak wymieniać jeszcze przez całą noc. Może Wy podacie kilka swoich propozycji?
Bardzo ciekawe uwagi.
OdpowiedzUsuńTyle tu madrosci zyciowej,.....nie potrafie dodac wiecej.Chyle czola.