Postanowiłam nauczyć się haftu wstążeczkowego... i jak postanowiłam, tak zrobiłam. Powyżej możecie ocenić pierwsze efekty tych nauk. Takie maleństwa wykonałam, wielkości łyżeczki do kawy. Do doskonałości droga jeszcze długa i ciernista. Aby ułatwić sobie pracę wykorzystałam lnianą siatkę florystyczną, która jest rzadsza niż tradycyjna kanwa. Następne próbki postaram się zrobić na ścisłej kanwie.
Korzystałam z rad zawartych w ilustrowanym poradniku:
Książeczka napisana bardzo przystępnie, niemal "łopatologicznie", ilustracje "krok po kroku" - polecam!
Jakież to ładniusie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten haft zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://zamotanalacrima.blogspot.com/2010/01/zapomniane.html
tam maz garść linków do tego haftu może Ci się przyda.
Twoje maleństwa są absolutnie urocznie
bardzo ładne miniaturki. ja równiez próbuję swoich sił w nim.
OdpowiedzUsuń