Miało być radośnie, energetycznie, pozytywnie...
A tymczasem nawet foty jakieś blade wyszły.
Muszę się doświetlić w solarium, końca tej mokrej apokalipsy nie widać i z niepokojem obserwuję moje ręce w obawie, że błony pławne mi rosną między palcami. Solarium też ponoć niezdrowe, przy moim szczęściu będę wyglądać po seansie jak stara indianka.
Zakupione w zeszłym sezonie czerwone klapeczki nie doczekały się jeszcze inauguracji i wygląda na to, że znikną w czeluściach szafy. Zrobiłam do nich taką torebko - siatkę, co to pomieści wszelkie damskie utensylia. Broszka powstała niejako do kompletu.
I z rozpędu zrobiłam następne....
Czerwień prześliczna i jakie łsadne klapeczki:)
OdpowiedzUsuńPomysł z czerwienią miałaś wspaniały.
OdpowiedzUsuńTaki wyjściowy komplecik sobie zrobiłaś.
Piękie!
Broszki jak zwykle śliczne, a czerwone pantofelki na pewno doczekają się słońca! Nie piecz się na starą Indiankę, błagam!;-)
OdpowiedzUsuń