.

.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Serce maleńkie jak orzeszek...

... naprawił polski kardiochirurg 500-gramowemu noworodkowi. Szyjąc sutaszowy kolczyk jednym okiem zerkałam na poranną audycję w TVN i zastanawiałam się, jak precyzyjne oko i sprawną rękę (w lateksowej rękawiczce!) musi mieć ten człowiek, który zeszył serduszko wielkości orzecha laskowego - czyli prawie połowę mniejsze niż kamyk w moim sutaszu. O tych zabiegach możecie poczytać sobie w tym miejscu, a ja dalej będę ćwiczyć szycie sutaszu, by  być może kiedyś dojść do perfekcji. I choć oczy już zmęczone wieloletnią praca na komputerze, a ręka drży... ja nie przestanę CHCIEĆ!


































7 komentarzy:

  1. Jeśli o mnie chodzi,to uważam,że to już jest perfekcja

    OdpowiedzUsuń
  2. I bardzo mi się to podoba Romo, nie przestawaj chcieć ;) Rozwijaj się, spełniaj i dąż do perfekcji przy okazji robiąc to co lubisz i co daje Ci satysfakcję :) Komplecik jest uroczy, kolorki przepiękne! Brawo !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie Ci idzie ten sutasz - fajny projekt :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Talencik to Ty masz, genialnie wyszedł ten zestaw. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. prześliczne, takie delikatne i romantyczne, chyba właśnie tą niesamowitą możliwość łączenia różnych barw i eksperymentowania z nimi najbardziej lubię w sutaszu :)

    OdpowiedzUsuń